
Barowa...
Siedzę i słucham jak deszcz o pokład bębni...
Kropla po kropli kapie spod nieuszczelnionego okna...
Tępo przyglądam się rosnącej na podłodze kałuży...
Martwa fala bije o burtę...
Trzeci raz czytam ten sam, lipcowy numer „Wiatru”...
Nad kambuzem, na cienkiej jak jedwab nitce
zawisł pająk i przygląda się mi łakomie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz