sobota, 19 września 2009
X Regaty Pamięci
To mój szósty albo może i siódmy już start w Regatach Pamięci.
Z różnych powodów, nie ukrywam że także osobistych, staram się co roku brać udział w tych zamykjących sezon regatach.
Nie inaczej było też w tym roku...
Płyniemy sprawdzonym składem: Grzybek, Schmelter & ja.
Na przystani jestem bladym świtem by zrobić jeszcze naszej "113"-tce dobrze, znaczy dno jej umyć...
Rankiem woda nie dość że mokra to zimna - niechybny znak że to już jesień.
Dobrze że słoneczko grzeje jeszcze.
Pewne obawy mam co do wiatru, którego, w porównaniu do ubiegłorocznych regat
jest stanowczo za mało...
Z nadzieją na to że się jednak rozdmucha przygotowuje łódkę do wyścigów.
Ruch na przystani wyjątkowo duży, w sumie 47 łódek startuje, w tym osiem omeg,
szykuje się wiec ostra jatka...
Senior Grajewski na Mari II jest bezsprzecznie faworytem,
ale z resztą powinniśmy powalczyć...
W stawce między innymi v-ce komandor Pasatu
i niejaki "porucznik zUBek".
Chłopaki przyjeżdżają na dziewiątą,
ale jest jakaś obsuwa i godzinne opóźnienie.
Dobrze chociaż że wiać powoli zaczęło...
Na wodę schodzimy przed jedenastą,
startować mamy razem z Wolną i Orionami,
jako ostatnia grupa, po T1 i T2,
ale ponieważ ciągle jest jakieś opóźnienie wracam do pomostu
i czekam aż z linii startu zejdą większe łódki.
Pięć minut przed startem jesteśmy znów na wodzie,
ale sam start spóźniam i wychodzę na trasę w tyle.
Sama trasa długa dość i do tego zaskakująca:
"jedynka" poniżej wyspy, potem "dwójka" za wyspą i "trójka" prawie przy tamie.
Taki układ pozwala na skrót pomiędzy wyspą Romanowem.
Wąsko tam, dość płytko i wiatr kreci ale "jest ryzyko -jest zabawa..."
Wiatr kręci i z teoretycznego piłowania na "jedynkę" wychodzi jeden hals półwiatrem.
Na boi jestem piaty, a może nawet szósty.
Przed nami Grajewscy (to nie dziwi),
potem "Cichan" z "porucznikiem zUBkiem",
v-ce komandor i jeszcze dwie łódki które dochodzimy w fordewindzie.
Z "dwójki" decydujemy się na skrót za wyspą.
Mam pewne obawy co do tego manewru, ale ulegam reszcie załogi i... udało się!
Cudem, nieomal ocierając się o resztki betonowych umocnień,
na wietrze nie-wiadomo-skąd
wychodzimy zza wyspy na drugim miejscu ku niewątpliwemu zaskoczeniu reszty,
zwłaszcza "porucznika zUBka".
w drodze na "trójkę" próbuje bronić się przed jego atakami,
ale prawda jest taka, że lepiej ode mnie "czyta" wiatr
i w końcu muszę uznać jego przewagę...
Jeszcze tylko ni to fordas, ni to bajdewind na metę
po przeszło pięćdziesięciu minutach kończymy wyścig jako trzecia załoga.
Pozostaje pewien niedosyt, choć z drugiej strony reszta stawki została daleko za nami.
W drugiej gonitwie za sterem Schmelter pali start i w efekcie jesteśmy na końcu stawki.
Gonimy jak potrafimy najlepiej.
Grzybek poklepuje łódkę, czule do niej przemawia "Idziesz Maleńka, idziesz"
i łódka idzie...
Powtarzamy manewr z ominięciem wyspy, walczymy na halswóce i w efekcie na mecie jesteśmy na czwartym miejscu.
Ile w tym zasługi łódki która gdy poczuje wiat idzie,
a ile grzybkowych zaklęć,
Neptun jeden wie...
W ostatnim dziś biegu sprężam się w sobie i wychodzi mi jeden z tych idealnych startów o jakich można marzyć - wychodzę jako pierwszy, Grajewscy lekko z tyłu i w dole, wyżej, po lewej "Cichan" więc nie jest źle.
I było by idealnie, gdyby nie błąd na górnej boi.
Nie wiem dlaczego, ale łódka dosłownie staje na boi, nie chce przejść linii wiatru i w efekcie spadamy na koniec stawki.
Powiedzieć, że jestem sfrustrowany to mało...
Znowu musimy gonić resztę, i znów Grzybkowe zaklęcia pomagają.
Powoli windujemy się w górę i było by dobrze
gdyby sytuacja z "jedynki" nie powtórzyła się na "trójce".
Teraz już nie jestem sfrustrowany, wściekły jestem.
I może ta wściekłość, tak zwana "sportowa złość"
sprawia że znowu udaje się nam dogonić konkurencję i skończyć wyścig na trzecim miejscu.
Bilans pierwszego dnia dość dobry - dwa razy trzecie i raz czwarte miejsce daje szanse na "pudło".
Co prawda nie daliśmy rady
"porucznikowi zUBkowi",
ale jak się potem okazało,
porucznik ów,
a właściwie
Tadeusz Wierczewski
to były kadrowicz z Fina...
Chciał bym w jego wieku być w takiej formie,
i choć nasze kontakty w zeszłym sezonie układały się różnie,
to nie wstydzę się uznać dziś jego przewagi...
Na koniec dnia pierwszego jeszcze tak filozoficzna (?) uwaga -
Senior Grajewskijest poza zasięgiem kogokolwiek,
po starcie ucieka do przodu i płynie swoje,
ale musi to być chyba nudne tak ciągle wygrywać,
podczas gdy my walczymy ostro o każde miejsce.
Czasem walka ta wychodzi nam lepiej, czasem gorzej,
ale z pewnością nie jest nudno.
Mam nadzieje że chłopaki zgodzą się tu ze mną...
więcej zdjeć z X Regat Pamięci znadziecię tu...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz