zacznę od tego, że w wyniku nieporozumienia/układów* (*niepotrzebne skreślić)
zamiast wystartować na 1135 na której ostatnio pływałem
i którą wypieściłem sobie do regat przypadło mi płynąć na 303...
omega jak każda inna, ale jednak inna...
wolniejsza, nie tak ostra i z przedmuchanymi żaglami...
trzy wyścigi po skróconym trójkącie,
przy w miarę równym, północno-zachodnim wietrze,
takim pod trójeczkę...
w załodze Her Grzybek i Ania, nasz nowy regatowy nabytek,
niby „baba” ale z temperamentem i „czuja” do pływania ma...
na linii startu tłok, bo Pani Sędzia postanowiła puścić wszystkich razem,
dziewiętnaście łódek, dużych i małych, szybkich i szybszych jeszcze..
procedura startowa 5-4-1, ale chyba jeszcze przez Komisje Sędziowską nie do końca opanowaną – vide bałagan i powtórzenie startu w drugim wyścigu...
ale po kolei -
pierwszy start kontrolny, by nie powiedzieć zachowawczy
i w efekcie walka na halsówce...
szczęśliwie udało się sprawę rozegrać taktycznie;
jeden zwrot, potem burta w burtę ale ostrzej niż „Ula”
i na pierwszym znaku trzecią łódką jesteśmy,
za 1135 i „czerwonymi”...
próbuję jeszcze gonić ale konkurencja ewidentnie lżejsza i szybsza...
w efekcie w pierwszej gonitwie przychodzimy na trzecim miejscu...
na starcie do drugiego pilnuję krótko 1135, ciasno razem wchodzimy do biegu i...Pani Sędzia decyduję o powtórce całej procedury...
Nie będę powtarzał słów jakie padały z wody,
dość powiedzieć że tekst „ziemniaki obierać jej a nie za sędziowanie się brać”, było najdelikatniejszym komentarzem...
szczęśliwie powtórka startu udana, na halsówce idziemy ostro,
przy pierwszej boi trochę zamieszania, ale ciągle drudzy idziemy...
„czerwoni” dochodzą nas dopiero na fordewindzie,
są ewidentnie szybsi...
jeszcze małe zwarcie z Paw-iem na dolnej boi, powrotna halsówka i meta -
po raz drugi trzeci...
w załodze podniecenie wyczuwam...
przed trzecim startem wiatr stężał i z lekka popadywać zaczęło...
sytuacja powtarza się – przyzwoity start i gonitwa na halsówce,
ale, chodź płyniemy równo, konkurencja odchodzi...
na ostatniej boi „czerwoni” nagle wycofują się z wyścigu,
okazało się że dziewczynie która z nimi płynęła miecz zmiażdżył palec...
musiało boleć...
w efekcie kończymy wyścig na drugim, a całe regaty na trzecim miejscu...
jest brąz, choć mogło być lepiej...
jeszcze rozmowa z Seniorem Grajewskim, który obserwował wyścigi z brzegu - „ty zadzior jesteś”
i uwagi typu
„tak to możesz sobie siedzieć przed telewizorem”
„musisz wiatr czuć”
działają budująco...
reasumując -
start udany,
na miarę łódki i mych możliwości,
choć załoga uważa że powinienem bardziej agresywnie płynąć...
coś w tym jest...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz